Niepowtarzalne piękno z niszczejących fabrycznych budynków, przypominających o dawnej potędze przemysłowej Łodzi. Pokryte rdzą, klimatyczne i magiczne, ale zapomniane miejsca Łodzi.
Feria barw, mnogość kształtów, form i faktur. Zaskakują pięknem, ale również tajemniczością. Łódzkie przestrzenie pofabryczne. Dzisiaj rewitalizowane, zyskują nową funkcję a jeszcze „wczoraj” opuszczone, dostępne były tylko dla nielicznych. Zatrzymane w kadrze, zostają w nim na zawsze, stając się częścią historii miasta. Są dowodem bogactwa, kreatywności i przedsiębiorczości ówczesnych mieszkańców. Są również świadectwem przemian, jakie następują tu i teraz. Stare maszyny włókiennicze, piece, dźwigi i suwnice w swoim naturalnym środowisku to widok niecodzienny. Cegły, kafle i witraże to nadgryziony zębem czasu, industrialny świat, uchwycony w ostatniej chwili. Tygodnie, a nawet miesiące spędzone w oczekiwaniu na idealny moment, w którym należy nacisnąć spust migawki. Efektem są zdjęcia, dzięki którym każdy może doświadczyć magii starej fabryki… przenieść się do przeszłości, aby poczuć teraźniejszą Łódź.

Łódzkie fabryki przypominają opuszczone pałace ery przemysłowej.
Podążając śladami historii Łodzi przemysłowej możemy napotkać dawne imperia włókiennicze potentatów fabrykanckich. To miasto powstało dzięki fabrykantom i przemysłowi włókienniczemu gdzie aż do lat 90-tych XX wieku nadal trwała tu produkcja. Niestety lata 90-te ubiegłego wieku wraz ze zmianami ustrojowymi przyniosły zamykanie fabryk, bezrobocie i wiele ludzkich dramatów.

Przez wiele lat pozostawione i opustoszałe obiekty przenikały do naturalnego klimatu zarastając drzewami a elewacje i wnętrza budynków zmieniały swoje barwy przez wpływ zmieniających się pór roku. Z fotograficznego punktu widzenia stały się ciekawe. Nietypowo wpadające do fabryk światła przez wnęki, luki w oknach czy też murach dawały wyjątkowy klimat. Ceglane mury zarastały bluszczem, ze ścian łuszczyła się farba a przez popękane okna wkradało się światło … czas dla tych budynków się zatrzymał. Za murami zmieniał się świat ale wewnątrz nadal można poczuć charakterystyczny zapach przędzy połączonej z olejem.

Jak zaczęła się przygoda ze starymi, łódzkimi fabrykami.
Razem z grupą studentów z Łódzkiej Szkoły Filmowej w ramach praktyk fotograficznych, zostałem zaproszony na plener do dawnej fabryki Zygmunta Jarocińskiego przy ul. Targowej w Łodzi. Dzięki uprzejmości ówczesnych właścicieli obiektu pozwolono nam tam wejść. Wnętrze tej fabryki zainspirowało mnie. Wyglądało tak, jakby ktoś jeszcze wczoraj tam pracował, wyszedł i potem już nie wrócił. Wisiał stary kalendarz, na biurku została szklanka po wodzie czy kubek po herbacie. To wszystko zostało.

Kiedy wchodzimy do takiego wnętrza, niczego nie ruszamy, nie przestawiamy i nie niszczymy. Wchodzimy i robimy zdjęcia i wychodzimy. Każdy fotograf zastaje to samo miejsce, ale inaczej je pokazuje. Jeden zrobi zdjęcie szybko – reportażowo – ja robię robię je trochę dłużej. Ustawiam aparat, zamykam kompozycję, łapię światło czy też dodatkowo “zadymiam” odpowiednim sprzętem pomieszczenie, potęgując tym samym klimat.

Z uwagi na małą ilość światła scena wymaga naświetlenia na długim czasie ekspozycji co w efekcie daje zdumiewające efekty. Dodatkowo używając zewnętrznych lamp wyodrębniam detale, których w tych miejscach jest bardzo dużo. Sceneria pozostawiona przez lata potrafi sama przedstawić zapisaną historię miejsca. To się da wyczuć w takich miejscach. Te mury pamiętają wiele i po godzinach spędzonych w tych miejscach można usłyszeć gwar ludzi czy też hałas maszyn. To dodatkowo nakręcało mnie na eksplorację kolejnych opuszczonych fabyk.
Efektem eksploracji opuszczonych łódzkich fabryk jest seria fotografii. Serdecznie zapraszam do ich obejrzenia.